Mogłoby się wydawać, że smog jest problemem jedynie krajów znajdujących się w strefie chłodnego lub umiarkowanego klimatu. Tymczasem z tym niezwykle groźnym zjawiskiem zmagają się również państwa położone w tropikach. Przykładem jest Tajlandia, a konkretnie jej północy region, gdzie niedawno odnotowano najgorszą jakość powietrza na świecie.
Alarm smogowy został ogłoszony w słynnym mieście Chiang Mai na północy Tajlandii, które jest jednym z najchętniej odwiedzanych przez turystów. Na początku kwietnia odnotowano tam najwyższy poziom zanieczyszczenia powietrza spośród wszystkich miast świata, w których są prowadzone tego typu pomiary. 379 jednostek pyłów zawieszonych to dawka niebezpieczna dla zdrowia.
Do Chiang Mai z pilną wizytą przybył premier Tajlandii, Prayut Chan-ocha, który osobiście chciał ocenić sytuację i przeanalizować ustalenia lokalnych służb kryzysowych. Okazało się, że źródłem smogu były gazy i zanieczyszczenia towarzyszące wypalaniu pól uprawnych. Swoje dołożyły też pożary lasów, które coraz częściej powtarzają się w tym regionie – ma to związek z upalną porą suchą.
Powietrze w Chiang Mai było tak zanieczyszczone, że dla mieszkańców przygotowano nawet specjalną strefę bezpieczeństwa w jednym z centrów konferencyjnych. Lokalny uniwersytet odwołał z kolei zajęcia dla studentów. Dodatkowo mieszkańcom rozdano około 2 milionów masek antysmogowych.
Chiang Mai to perła w koronie tajlandzkiej turystyki. Nic zatem dziwnego, że informacje o tak wysokim skażeniu powietrza w samym środku sezonu turystycznego wywołały popłoch wśród urzędników i spowodowały reakcję samego premiera. Nie jest to jednostkowa sytuacja – w regionie regularnie notuje się stężenie pyłów na poziomie 240-250 jednostek.
Nagłośnienie sprawy nie jest na rękę tajlandzkim władzom, ponieważ może mieć bardzo negatywny wpływ na turystykę tego kraju, która stanowi trzon gospodarki Tajlandii.