Trochę o Mooney Falls
Wodospady Mooney’a noszą nazwę gościa który, zgodnie z pamiętnikarskimi zapisami zginoł w tej sekcji Havasu Creek w 1882 roku próbując przy pomocy lin spuśćić sie na dno kanionu. Gorączka złota była powodem iż grupa śmiałków zapuściła się aż tutaj penetrując okolice w poszukiwaniu skał które mogłyby wskazywać na obecność drogocennego kruszcu. Konfiguracja terenu jest tu podobna do Havasu Falls, strumień wijący się spokojnie i leniwie wśród skał w pewnym momencie dociera na skraj urwiska gdzie, nie mając już żadnej innej alternatywy, z hukiem wali się w przpaść tworząc spektakularną kaskadę wodną.
Nie wszystkie wersje są zgodne co do przebiegu zdarzeń związanych z jego śmiercią, podam więc tą która jest najbardziej dramatyczna. Expedycja poszukiwaczy złota dotarła do wodospadu i szukała dogodnej drogi do zejścia na dno kanionu w celu dalszej exploracji wzdłuż strumienia. Po krótkiej analizie doszli do wniosku iż nie ma innej alternatywy jak tylko pionowo w dół używając lin. Źródła nie precyzują czy Mooney był ochotnikiem, najodważniejszym z grupy czy może najlżejszym którego najłatwiej byłoby kontrolować dyndającego na końcu liny, dość powiedzieć że operacja się nie udała a akrobata spadł na kamieniste podłoże u stóp wodospadu ginąc na miejscu. Kamraci zrezygnowali z dalszych prób i udali sie do obozowiska żeby przedyskutować zaistniałą sytuacje przy szklance Whiskey. Następnego dnia, całkiem przypadkowo, zauważyli iż jeden z tubylców paraduje w mokasynach jakie jeszcze do dnia poprzedniego zdobiły stopy Mooney’a. Nie omieszkali zapytać Indianina jakim cudem udało mu się wejść w ich posiadanie. Ten pokazał im pasaż, naturalnie zakamuflowany pomiedzy skałami, który wiódł prosto na dno kanionu.
Skalny tunel po pewnych modyfikacjach: poszerzeniu, zamocowaniu lin asekuracyjnych i dodaniu drewnianej, prymitywnej drabiny na samym dole służy do dziś i umożliwia turystom penetracje kanionu na całej długości, aż do samej rzeki Kolorado.