Osoby, które od lat podróżują po różnych zakątkach świata, znają wszystkie procedury na pamięć. W zupełnie innej sytuacji są niedoświadczeni turyści, zwłaszcza ci, którzy po raz pierwszy organizują wyprawę na własną rękę. To sprzyja popełnianiu prostych błędów, za które niestety trzeba później słono płacić. Czego warto się szczególnie wystrzegać? Wyjaśniamy w naszym poradniku.
Dodatkowe opłaty rezerwacyjne
Można się na nie natknąć zarówno rezerwując bilet lotniczy, jak i pobyt w hotelu. Niedoświadczony turysta łatwo wpada w pułapkę atrakcyjnej ceny, która po doliczeniu wszystkich opłat okazuje się być już mało zachęcająca.
Przykłady? Udało Ci się znaleźć świetny hotel za niewiarygodnie dobrą cenę. Odruchowo klikasz „Rezerwuj”, a po przyjeździe na miejsce okazuje się, że kwota na Twoim rachunku jest znacznie wyższa od pierwotnie zakładanej. Hotel doliczył opłaty np. za śniadanie, sprzątanie pokoju czy lokalne podatki, które w ofercie internetowej były wymienione drobnym drukiem.
To jeden z turystycznych klasyków. Po dotarciu na miejsce od razu chcesz sprawdzić pobliską plażę. Jest piękna, bardzo zadbana, a do tego do dyspozycji plażowiczów są wygodne leżaki z parasolami. Nie zastanawiając się długo zajmujesz jeden z nich, a po chwili podchodzi do Ciebie miły jegomość z saszetką u pasa i wręcza rachunek na kwotę 15 euro. Nie zauważyłeś (podobnie jak wiele innych osób), że hotel dolicza opłatę za leżaki na plaży. Absurd? No cóż – następnym razem będziesz ostrożniejszy.
Na całym świecie, zwłaszcza w miejscach atrakcyjnych turystycznie, znajdą się osoby, które spróbują wykorzystać naiwność niedoświadczonych podróżnych. Z takimi sytuacjami najczęściej spotykamy się na lotniskach oraz przy trasach wiodących do głównych atrakcji. Oto kilka przykładów.
Wychodzisz z samolotu, znajdujesz swoją walizkę na taśmie i już chcesz wyjść z terminala, gdy nagle podchodzi do Ciebie uśmiechnięty od ucha do ucha „lokals” proponując pomoc w zaniesieniu bagażu do taksówki. Zgadzasz się, bo przecież jesteś zmęczony i niczego nie podejrzewasz. Gdy docieracie do taksówki, okazuje się, że ten uczynny człowiek wcale nie jest taksówkarzem, a po prostu naciągaczem – za kilkunastometrowy spacer z walizką żąda od Ciebie np. 10 dolarów. Robi się nieprzyjemnie i nerwowo.
Inna sytuacja. Wybierasz się na wycieczkę, by zobaczyć lokalny zabytek. Starasz się ograniczyć koszty, dlatego postanowiłeś skorzystać z komunikacji zbiorowej. Czekasz na przystanku na autobus, po czym podjeżdża samochód i kierowca informuje Cię, że autobusy dziś nie jeżdżą, bo (i tu może paść dowolny powód). Kierowca proponuje przyjacielską podwózkę, a po dotarciu na miejsce żąda nieprzyzwoicie wysokiej opłaty. I co wtedy zrobisz?