Potężna dziura w ziemi zwana Wielki Kanion Kolorado (ang. Grand Canyon) którą mozolnie rzeźbi rzeka Kolorado od setek milionów lat znajduje się w amerykańskim stanie Arizona i przyciąga turystów, prawie 5 milionów turystów każdego roku. Arizona to też zestaw mniej oficjalnych miejsc które oferują równie spektakularny wgląd w geologię planety. Jednym z nich jest kompleks jaskiń zgrupowanych pod nazwą Colossal Cave znajdujący się w południowej części stanu, jakieś 20 mil na południowy wschód od Tucson. Nie wiedzielibyśmy nic o tym miejscu gdyby nie Salomon Lick, właściciel hotelu „Mountain Springs Hotel” położonego nieopodal, który w 1879 roku szukając zabłąkanych krów ze swojego stada natknoł się na szczelinę w skale która prowadziła do podziemnego systemu jaskiń.
Przez pewien czas Salomon cieszył się niezmiernie dzierżąc palmę pierwszeństwa jako odkrywca tego archeologicznigo cudu, nie trwało to jednak długo. Eksplorując jaskinie odkrył ślady które wskazywały niezbicie na to iż nie on był pierwszym człowiekiem który zapuścił się w te mroczne przestrzenie. Późniejsze drobiazgowe badania wykazały że Indianie Hohokam używali jaskiń już około roku 900 naszej ery. Do późnych lat XIX wieku jeszcze kilka innych szczepów takich jak Sobaipuri, Apache i Papago korzystało z dobrodziejstw jakie niosły podziemne struktury, przede wszystkim stała temperatura 21°C niezależnie od tego czy na powierzchni pustynia skwierczała w 50°C ukropie czy zbliżała się do tempreatury zamarzania wody.
Głównym budulcem wszystkich form jaskiniowych takich jak kolumny, stalaktyty, stalagmity czy rurki naciekowe zwane makaronami jest węglan wapnia. Woda zawierająca dwutlenek węgla ze zbiornika położonego bezpośrednio nad jaskinią drąży porowatą skałę wapienną rozpuszczając węglan wapnia i tworząc roztwór Ca(HCO3)2. Wzór chemiczny reakcji wyglada tak:
CaCO3 + H2O + CO2→ Ca(HCO3)2
Krople roztworu dwuwęglanu wapnia gromadzą się w końcu na suficie jaskini gdzie, w kontakcie z powietrzem następuje reakcja odwrotna według poniższego wzoru i wytrącanie stałego węglanu wapnia:
Ca(HCO3)2→CaCO3 + H2O + CO2
Proces ten można zakwalifikować jako relatywnie wolny ze średnią wahającą się, zależnie od objętości przepływającej wody i zawartości węglanu wapnia w skale, pomiędzy 0.1 do 3 milimetrów na rok.
Niestety w przypadku Colossal Cave procesy wytrącania minerałów zatrzymały się na skutek wypiętrzenia pobliskiego górotworu i spadku wód gruntowych poniżej poziomu jaskini. Fachowcy oceniają iż jaskinia pozostaje „sucha” od 2000 do 10000 lat.
Obecnie zbadanych i opisanych jest prawie sześć kilometrów korytarzy, przesmyków i pasaży z czego znaczna część udostępniona jest turystom do zwiedzania. Niestety nie ma opcji indiwidualnej eksploracji jaskiń, wszystkie wycieczki odbywają się pod czujnum okiem przewodników. Do wyboru jest pięć tras skomponowanych pod względem skali trudności, od relatywnie łatwej, godzinnej wycieczki poczynając w czasie której poznajemy szczegóły dotyczące geologii i historii regionu po trzygodzinną wersję dla wytrwałych zwaną „Wild Cave Tour”. Nieodłącznym elementem tej ostatniej jest kask z przytwierdzoną doń latarką. Zdjęcia poniżej dokumentują trasę takiej wyprawy. Koncepcja z kaskiem, na pierwszy rzut oka, wydała mi się lekką przesadą, sposobem na dodanie kolorytu i uwiarygodnienie skali trudności tego przedsięwzięcia. Już 10 minut później zweryfikowałem swoją ocenę w tej materii kiedy z całą siła wyrżnołem głową w niskie sklepienie jednego z korytarzy podnosząc się z klepiska po krótkiej akcji przeciskania się na kolanach przez otwór w skale którego nikt nie wpadł na pomysł powiększyć. Siła uderzenia musiała była znaczna bo kiedy przeniosła się z kasku poprzez czaszkę do mojej szczęki bez trudu skruszyła ziarnka piasku które miałem z niewiadomych przyczyn poutykane pomiędzy zębami. Do czasu wygrzebania się na powierzchnię jeszcze ze cztery razy sprawdzałem twardość otaczających nas skał.
W czasie przeciskania, czołgania, balansowania i podciągania się, zależnie od życzenia i instrukcji naszych przewodników, byliśmy raczeni ciekawostkami związanymi z historią i geologią Colossal Cave. Czułbym się zawiedziony gdyby z jaskiniami nie była związana jakaś opowieść rodem z Dzikiego Zachodu. Nie zawiodłem się i tym razem, jak w dobrym westernie, legenda zawierała konieczne elementy klasyka gatunku z repertuaru Sergio Leone, rewolwerowców, napad, pościg, szeryfa, ukryte łupy i nierozwiązaną zagadkę. Roku pańskiego 1884 czterech zamaskowanych bandytów obrabowało pociąg pocztowy zmierzający do Tucson. Na miejsce akcj obrali, z niewyjaśnionych powodów, okolicę małego miasteczka Pantano położonego na południe od Colossal Cave. Do zatrzymania pociągu użyli metody bardzo popularnej w tamtym czasie czyli lewolwerów kaliber 45 przy których pomocy podziurawili cały skład dokumentnie. Zgodnie z konwencją Dzikiego Zachodu był to znak dla maszynisty iż tory przed pociągiem są zaminowane laskami dynamitu a dalsza podróż może skończyć się eksplozją i w kosekwencji całkowitą destrukcją pociągu. Maszynista nie był w ciemię bity, znał reguły gry więc niezwłocznie zatrzymał skład. Bandyci wpadli do wagonu pocztowego gdzie podjeli pertraktacje z przedstawicielem banku Wells Fargo Charlesem F. Smith w celu przekonania go do otwarcia sejfu. Wpatrywanie się w ciemny otwór lufy lewolweru nie przypadło urzędnikowi do gustu więc szybko uległ sile przedstawionych mu argumentów.
Rewolwerowcy umkneli ze złotem i gotówką wartości około 72 tysięcy dolarów. Nie wiadomo czy trasę ucieczki mieli zaplanowaną czy była to decyzja spontaniczna fakt że czmychneli do znajdującej się nieopodal dziury w ziemi która okazała się przedsionkiem jaskiń Colossal Cave. W pogoń, z dużym zapałem, rzucił się szeryf Bob L. wraz z grupą pościgową i całkiem dobrze im szło aż do momentu kiedy nie wetkneli głów w wyżej wymienioną dziurę. Przywitał i grad kul skutecznie studząc zapędy stróżów prawa spragnionych szybkiego i łatwego zwycięstwa. Mając na uwadze swoje cenne zdrowie postanowili wprowadzić w życie bardziej wyrafinowany plan i wziąć bandytów głodem. Rozbili obozowisko w pobliżu otworu wlotowego do jaskini czekając na wygłodzonych i skruszonych bandytów. I czekaliby pewnie do dziś gdyby nie informacja od jednego z deputowanych iż w oddalonym o 70 mil miasteczku Willcox czterech dziwnych osobników od dwóch tygodni trwoni gotówkę chlając whiskey i opowiadając dziwne historie o tym jak to wystrychneli szeryfa na dudka znajdując inne wyjście z jaskini.
Taka zniewaga nie mogła ujść bandytom płazem, ludzie szeryfa otoczyli salon gdzie odbywała się właśnie kolejna sesja ostro zakrapiana alkoholem połączona z prelekcją na temat nieudolności lokalnych stróżów prawa i po tradycyjnym krótkim ostrzeżeniu otworzyli ogień kładąc trupem trzech członków bandy. Czwarty uratował życie i został skazany na 28 lat więzienia w federalnym zakładzie penitencjarnym w miastechku Yuma. Kiedy wyszedł an wolność po latach 18-stu swe pierwsze kroki skierował nie gdzie indziej jak do Tucson. Szeryf Bob wciąż piastował funkcję szeryfa nakazał więc śledzić delikwenta logicznie rozumując iż w końcu doprowadzi ich on do ukrytej gdzieś w jaskini gotówki. Koncepcja była dobra, niestety bandyta okazał się sprytniejszy, wywiódł w pole podążających za nim tropicieki pozostawiając po sobie jedynie puste worki pocztowe znalezione później w skrytce skalnej na dnie jaskini.
W czasie wędrówki po podziemnych korytarzach natkneliśmy się także na relikt z okresu zimnej wojny. Dziesiątki beczek przeznaczonych na wodę zgromadzonych tam na wypadek nuklearnego armagedonu, pomysł genialny w swej prostocie, wykorzystać jaksinie jako naturalny schron atomowy. Instrukcje na beczkach dostarczają dodatkowych informacji na temat ich zastosowania. Po opróżnieniu zawartości, beczki zamieniają się w przenośne kible. Na beczkach zaznaczone są również dwie wysokości do których zaleca się napełnianie zbiornika, jeden dla wody (wyżej) a drugi dla extrementów.