Pomnik księcia Józefa Poniatowskiego przed Pałacem Prezydenckim na trwale wpisał się w krajobraz Krakowskiego Przedmieścia. To bez wątpienia jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych obiektów Warszawy. Postać na koniu, z mieczem w prawym ręku, wzorowana jest na pomniku Marka Aureliusza z rzymskiego Kapitolu.
Zanim jednak rzeźba ta stanęła na placyku przed pałacem przebyła wyjątkowo długą drogę. Warszawskie pomniki mają jakąś dziwną tendencję do wędrowania. Pomnik księcia w kategorii podróży plasuje się chyba na pierwszym miejscu. Jego dzieje są równie skomplikowane i barwne jak losy postaci, którą upamiętnia.
Pomnik księcia Józefa Poniatowskiego powstał staraniem polskiej arystokracji. Pomysł ufundowania pomnika wodzowi wojsk polskich pojawił się prawie natychmiast po jego tragicznej i bohaterskiej śmierci pod Lipskiem, w słynnej bitwie czterech narodów. Od razu też zaczęto zbierać finanse na jego budowę. Powołano specjalny komitet, na którego czele stanęli generał Stanisław Mokronowski i książę Adam Czartoryski. Zgodę na postawienie monumentu wyjednała u cara Aleksandra I Anna z Tyszkiewiczów Potocka.
Zastanawiano się nad lokalizacją pomnika. Pojawiły się różne koncepcje. Jedni chcieli, żeby stanął na placu Saskim, inni optowali za placem Żelaznej Bramy, czy placem Trzech Krzyży. Wybór padł na plac Krasińskich, która to lokalizacja została poparta także przez samego Thorvaldsena podczas jego wizyty w Warszawie. Ostatecznie jednak zdarzyło się tak, że to car Mikołaj osobiście wybrał miejsce.
Monument został zamówiony w 1817 u słynnego duńskiego rzeźbiarza Bertela Thorvaldsena, który wyrzeźbił dla Warszawy także Mikołaja Kopernika. Ponieważ artysta obłożony był licznymi zamówieniami, nie spieszył się też specjalnie z pracą nad projektem. Na wykonanie gipsowego modelu trzeba było czekać aż 8 lat.
W 1829 w Warszawie zaprezentowano naturalnej wielkości gipsowy model. Wtedy też przesądzona została kwestia lokalizacji monumentu. W czerwcu 1829 r. przebywał w Warszawie car Mikołaj I, który zażyczył sobie, by pomnik stanął przed Pałacem Namiestnikowskim.
I oto nagle okazało się, że wizja Thorvaldsena budzi ogromne kontrowersje. Publiczność warszawska spodziewała się walecznego rycerza w zbroi lub co najmniej w galowym mundurze, a ujrzała... półnagiego rzymskiego wojownika w tunice. Dyskusje nad pomnikiem trwały ponad rok. Przekonująca okazała się idea duńskiego rzeźbiarza, porównująca księcia Poniatowskiego do sławnego rzymskiego wodza - Marka Aureliusza. Ostatecznie zlecono wykonanie odlewu firmie Klaudiusza i Emila Gregoire'ów. Na podstawie modelu w zakładzie przy ulicy Długiej wykonano brązowy odlew, który gotowy był w sierpniu 1832.
Tymczasem po powstaniu listopadowym, w ramach represji, władze rosyjskie cofnęły zgodę na ustawienie pomnika przed Pałacem Namiestnikowskim. Ukończony odlew został przewieziony do Modlina, gdzie początkowo traktowano rzeźbę księcia jako patrona twierdzy św.Jerzego. W 1836 pomnik zdemontowano i złożono w 10 skrzyniach w twierdzy.
W 1840 monument zmontowano ponownie, biorąc Poniatowskiego za ostatniego króla polskiego. W tym samym roku na inspekcję twierdzy przybył car Mikołaj I, który zarządził wyrzucenie monumentu na złom.
Iwanow Paskiewicz, któremu pomnik bardzo się podobał (sądził ponadto, jak wielu innych, że to pomnik Stanisława Poniatowskiego), uprosił cara, by podarował mu rzeźbę. Tym sposobem, z krótkim, dwuletnim, postojem w Dęblinie, koń z księciem Pepim zawędrował do posiadłości Paskiewiczów w Homlu (obecnie Białoruś). Monument ozdabiał pałac w Homlu w latach 1842–1922. Natomiast w Warszawie - o ironio! - w miejscu przeznaczonym pod pomnik Poniatowskiego, w roku 1870 odsłonięto pomnik carskiego namiestnika - Iwana Paskiewicza. Posąg Paskiewicza został rozebrany w 1917 r.
Pomnik Poniatowskiego powrócił do Polski w roku 1922, w ramach akcji rewindykacji zabytków i dzieł sztuki na mocy traktatu ryskiego. Przez krótki czas oczekiwał na dziedzińcu Zamku Królewskiego na ostateczną lokalizacją.
Uroczystość odsłonięcia pomnika 3 maja 1923 na placu Saskim, przed Pałacem Saskim i Grobem Nieznanego Żołnierza, powiązana była z przyjazdem i mianowaniem Marszałkiem Polski Ferdinanda Focha. Tak się przy tym ciekawie złożyło, że pomnik stanął na wprost rozbieranego właśnie wówczas soboru Aleksandra Newskiego.
Pomnik, z racji swego usytuowania, stał się tłem, a nawet punktem centralnym, wielu uroczystości, defilad i manifestacji. W 1939 r. nawet Adolf Hitler przyjmował defiladę przed pomnikiem, co nie przeszkodziło, że monument został przez Niemców wysadzony w powietrze 16 grudnia 1944 z rozkazu Ericha von dem Bacha.
Nowego Poniatowskiego podarowało Warszawie Królestwo Danii - ojczyzna Thorvaldsena. Porażeni wojenną tragedią narodu polskiego i bezmiernymi zniszczeniami Warszawy Duńczycy postanowili zrobić nam prezent. Nowy odlew z oryginalnego modelu, zachowanego w Muzeum Thorvaldsena w Kopenhadze, wykonano dzięki społecznym składkom narodu duńskiego. Pomnik arystokraty nie bardzo pasował ówczesnym władzom do propagowanej linii politycznej. Ale nijak było odmówić daru płynącego ze szczerego serca. Nowy monument przybył do Polski drogą morską w listopadzie 1951 roku.
I znów pojawił się znany już problem. Gdzie Poniatowskiego ustawić? Pałac Saski legł w ruinie, plac przed pałacem zasypany był gruzami. Powrót na dawne miejsce nie był możliwy. Ustawienie pomnika arystokraty - symbolu wrogiego ustroju, w innym miejscu w centrum stolicy nie licowało z aktualnymi trendami ideowymi. Po wielu dyskusjach "zesłano" Poniatowskiego do Łazienek. 23 lutego 1952 pomnik ustawiono przed Starą Pomarańczarnią. Było to rozwiązanie bardzo dyplomatyczne, książę Pepi wrócił pod opiekę stryja Stanisława, w miejsce odpowiednio wysokiej rangi, a jednocześnie nie kłuł w oczy władz PRL-owskich i wizytujących Warszawę radzieckich towarzyszy. W dodatku klasycystyczny pomnik pasował do klasycystycznej budowli, choć nieco przytłaczał swą wielkością i proporcjami w stosunku do otoczenia na tarasie Pomarańczarni.
Na "wygnaniu" w Łazienkach pomnik spędził kilkanaście lat. Już w 1956 roku pojawiły się głosy, że księcia - naczelnego wodza wojsk polskich należy przenieść w bardziej eksponowane miejsce.
16 października 1965 r., w 152. rocznicę bitwy pod Lipskiem pomnik obłożono ochronnym rusztowaniem i umieszczono na platformie. Dzień później przejechał ulicami Warszawy na Krakowskie Przedmieście, przed ówczesny pałac URM-u. 18 października, w asyscie tłumów warszawiaków ustawiono go na cokole na dziedzińcu obecnego Pałacu Prezydenckiego, gdzie odsłonięto go 19 października 1965.
Sąsiedztwo pomnika księcia Józefa Poniatowskiego z urzędującym w pałacu Cyrankiewiczem, czerwonym prominentem (też Józefem), dało oczywiście warszawiakom powód do żartów. Pokpiwano sobie, że były kłopoty z montażem, "gdyż koń nie chciał stać tyłem do żłobu".
W październiku tego roku minie 50 lat nieprzerwanego postoju pomnika w jego ostatniej lokalizacji, miejmy nadzieję - ostatecznej. Jak na razie jest to rekord czasowy w historii wędrówek tego monumentu. Pozostałości oryginalnej rzeźby, odnalezione w kwietniu 1945 w ruinach fabryki Lilpopa, eksponowane są w Parku Wolności w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Opracowanie: Liliana Kołłątaj