Co najmniej od dekady trwa proceder, który polega na wręcz wyłudzaniu darmowych noclegów w hotelach przez tzw. influencerów – autorów blogów podróżniczych, twórców na YouTube, instagramerów itd. Influencerzy proponują, często w niewybredny sposób, że w zamian za darmowy pobyt zrecenzują hotel i polecą swoim obserwatorom. Hotelarze na całym świecie mają już tego serdecznie dość. Dlaczego? To wyjaśniamy w naszym artykule.
Hotele coraz rzadziej przystają na propozycję udostępnienia pokoju za darmo, a właściwie w zamian za oznaczenie w poście czy krótką recenzję w formie np. shorta na YT czy filmiku na TikToku. Jeśli już, to same wychodzą z inicjatywą współpracy, ale tylko na ściśle określonych zasadach.
Powodem zmiany podejścia hotelarzy do influencerów są fatalne doświadczenia. Początkowo z darmowych noclegów korzystały wyłącznie osoby, które rzeczywiście mogły się pochwalić rozpoznawalnością. Obecnie mamy do czynienia z niemal plagą różnej maści „influ”, którzy zmyślają swoje kariery, podszywają się pod kogoś innego czy mają tak duże mniemanie o sobie, że sądzą, iż hotel tylko marzy o nawiązaniu współpracy z nimi.
Normą, potwierdzoną przez wielu hotelarzy, były i wciąż są patologiczne zachowania influencerów, którzy zakłócają spokój innych gości, wszędzie rozstawiają sprzęt, przeprowadzają nieuzgodnione z nikim eventy, mają w nosie czyjąś prywatność itd.
Nie bez wpływu na zaostrzenie polityki hoteli w stosunku do influencerów jest to, że wiele internetowych gwiazdek wykazuje się nieuczciwością. Najpierw korzysta z darmowego pobytu, po czym wystawia krytyczną recenzję, ośmiesza hotel i jego pracowników, wytyka błędy, na które zwykły gość nie zwróciłby uwagi.
To dlatego gros hotelarzy woli się dziś trzymać od influencerów z daleka i inwestować w inne, o wiele skuteczniejsze i łatwiejsze do kontrolowania narzędzia promocji.