Każdy, kto odwiedził już Azję Południowo-Wschodnią, może sądzić, że nic nie jest go w stanie zaskoczyć. To błędne myślenie poddaje się już po pierwszej konfrontacji z birmańską rzeczywistością. Ten kraj w niczym nie przypomina chociażby sąsiedniej Tajlandii. Jego mieszkańcy wciąż nie doczekali się dobrobytu, który stał się udziałem wielu innych narodów tego regionu. Powód? Birma bardzo wolno przechodzi transformację społeczno-gospodarczą, o ile w ogóle możemy mówić o jakiejkolwiek transformacji.
Birma jest jednym z najbiedniejszych krajów świata. To wszystko efekt wieloletnich rządów wojskowej junty, która całkowicie odizolowała państwo na arenie międzynarodowej. Choć w międzyczasie dochodziło do różnych przewrotów i prób wprowadzenia choćby namiastki demokracji, to i tak Birma wciąż pozostaje w rękach twardogłowych, co nie wychodzi jej na dobre.
Kraj ten spokojnie może dziś uchodzić za skansen Azji. Wszystkie gałęzie gospodarki są zacofane, nie stosuje się tam nowoczesnych technologii, a głównym producentem PKB jest prymitywne rolnictwo. Ludzie żyją w skrajnej biedzie i tylko mogą marzyć o tym, że ich kraj kiedyś pójdzie drogą Tajlandii.
Absurd sytuacji, jaka panuje w Birmie, jest tym większy, że kraj ten naprawdę mógłby stać się jedną z turystycznych potęg regionu. Ma piękne wybrzeże, dziewicze plaże, ale nikt z tego nie korzysta. Turystyka w Birmie praktycznie nie istnieje, uzyskanie wizy jest problematyczne, a wszechobecne kontrole i korupcja skutecznie zniechęcają do poznania tego skrawka Azji.
Dochodzimy do sedna problemu, czyli dylematu, jaki ma gros podróżników marzących o odwiedzeniu Birmy. Obowiązują dwa imperatywy: albo nie jechać i nie wspierać brutalnego reżimu, albo jechać i postarać się, by pieniądze rzeczywiście trafiały do lokalnej ludności.
My optujemy za tą drugą opcją. Owszem, nie da się zwiedzać Birmy w całkowitym oderwaniu od wpływów oficjalnej władzy. Można jednak zaplanować wyjazd w taki sposób, aby rzeczywiście połączyć wrażenia podróżnicze z działalnością prospołeczną.
Zaprawionym podróżnikom polecamy chociażby spanie i stołowanie się w małych wioskach, u lokalnej ludności. Omijając szerokim łukiem dobre hotele mamy pewność, że nasze pieniądze nie trafią do kabzy reżimu. Bardzo dobrym pomysłem będzie też zabranie ze sobą z Polski przedmiotów, które dla nas są czymś oczywistym, ale w Birmie ich po prostu nie ma: kredek, zeszytów, długopisów, zabawek dla dzieci etc.
Podróż do Birmy nie jest propozycją dla osób, które szukają wygodnych wakacji w atrakcyjnym miejscu. Tam nie można pojechać „przez przypadek”. Wizyta w tym kraju wiąże się z wieloma niedogodnościami, na czele z koniecznością obserwacji skrajnej nędzy i zacofania. Zanim więc zaczniesz załatwiać wizę, dobrze się zastanów, czy jesteś na to przygotowany.